www.elwiratravel.pl

środa, 20 listopada 2013

Klasztory cz 1. Klasztor w Tyńcu.

Pogodne listopadowe  przedpołudnie postanowiłam spędzić wraz z mężem odwiedzając magiczne miejsce - klasztor tynieckich mnichów Benedyktynów. Zanim dotarliśmy na miejsce, postanowiliśmy przyjrzeć się temu niesamowitemu obiektowi zza Wisły.

Na teren opactwa  prowadzi olbrzymia ufortyfikowana brama, a kolejną dociera się na dziedziniec

Na jednej ze ścian umieszczon azostała tablica mówiąca o Konfederacji Barskiej odbywającej się właśnie w opactwie w latach 1771-72 oraz druga, upamiętniającą wizyty Jana Pawła II. Papież Polak podczas swojej ostatniej pielgrzymki do Polski (2002) na zakończenie odwiedził to miejsce.

Przez wieki  od powstania opactwa działo się tu bardzo wiele. Pierwszy raz zostało ono zniszczone w XIV wieku przez Czechów oraz Tatarów. Odbudowano je, ale kolejne zniszczenia to wiek XVIII oraz znaczna przebudowa na twierdzę konfederatów barskich .
 W 1816 roku opactwo zostało zlikwidowane, ale w 1939 mnisi wrócili do swojej dawnej siedziby i powoli  ją odbudowywali aż do 1968 roku, kiedy to kościół pod wezwaniem świętego Piotra i Pawła znów został opactwem.
 Dziś jego wnętrze zachwyca kunsztownym prezbiterium, w którym między innymi umieszczono anioła z odwróconym krzyżem - symbolem ukrzyżowania i pochowania świętego Piotra oraz amboną w kształcie łodzi jako symbolu pierwszych chrześcijan - rybaków.
Doskonale także została zrekonstruowana fasada

Świątynia ta została odbudowana na ruinach romańskiej rotundy.
Krużganki klasztorne do złudzenia przypominają włoskie klimatyczne, gotyckie klasztory



To co zostało znalezione  podczas odbudowy, wyeksponowano

Zachowała się siedemnastowieczna tablica nagrobna, której ostatnia inskrypcja brzmi ,,Co mnie dzisiaj, jutro Tobie.."
 Mądra myśl....

 Wracając do dziedzińca - tu podziwiamy odrestaurowaną w dziewiętnastym wieku siedemnastowieczną studnię, której legendę opisuje Tynieckie Wydawnictwo Benedyktynów z Krakowa:

Album ten nabyłam kilka miesięcy wcześniej na spotkaniu z obecnym przeorem klasztoru tynieckiego, Ojcem Leonem Knabitem.



Po zwiedzaniu udaliśmy się do przyklasztornego sklepu, aby nabyć benedyktyńskie smakowitości. wszystkie tworzone według starych receptur. Oj, trudny to był wybór...

Wina, które uwielbiamy, 

 herbatki o różnych smakach i soki,
 ciasteczka,chlebki i oliwy


oraz piweczka, one nas szczególnie zainteresowały :)
Po długich rozważaniach nabyliśmy więc miód pitny, piwo i troszkę słodyczy
Później odwiedziliśmy przyklasztorną restaurację, a już na koniec miejsce w którym siostry Benedyktynki ze Staniątek sprzedają swoje wyroby 
Zainteresowanych odsyłam na stronę: www.benedyktynki.eu


Tutaj Ryszard wybrał dżem Pomidorowa aronia. Otworzę go, tak jak i miód, w nadchodzące święta.

Do Staniątek wybiorę się w styczniu 2014 r na koncert Stanisław Sojki, natomiast jeśli chodzi o Benedyktynów... W następnym sezonie przede mną otworzy się Abbazia di Monte Oliveto Maggiore, a tym czasem zapraszam do Tyńca.

poniedziałek, 9 września 2013

Raj na Ziemi,czyli Toskania część druga.

Po raz kolejny  wracam do stolicy Toskanii,  To miasto zawsze ma do zaoferowania coś ciekawego,tym razem na głównym placu ustawiona  została rzeżba w kształcie litery,,R,,,wiec się do niej dopasowałam..


okazało się że odbywa się właśnie  festiwal filmowy,a pół placu  zastawione zostało krzesłami.
Wykorzystując  wolny czas udałam się jak zwykle na samotną wycieczkę, tym razem w kierunku olbrzymiego Pałacu Pittich, który to za sprawą Vassariego został perfekcyjnie połączony ze Starym Pałacem






Uliczki Florencji kuszą smakowitościami
Przeróżne sery  pachną z daleka



a i wina proszą o to aby je kupić-są wyśmienite.
Na straganach smakowite  wyroby regionalne- kupiłam więc szafran z Toskańskiego Arezzo ,trufle były bardzo drogie, zresztą  za nimi nie przepadam...




Włosi  kochają  ciuszki, a w samym sercu Florencji napotkałam niedrogi sklepik z całkiem całkiem

ubrankami, zakupiłam więc miętową tuniczkę i jak to kobieta , w doskonałym humorze wróciłam do moich obowiązków. Niestety,  trzeba było zabrać sie do pracy. Punkt pierwszy to obiad-tym razem danie mnie przerosło


  Po takim posiłku trzeba było się trochę wysilić aby spalić kalorie,  postanowiłam wdrapać się na Anielskie Wzgórze, aby podziwiać panoramę
Na pierwszy plan wysunął  mi się tym razem Kościół Świętego Krzyża ;  z tej perspektywy widać jego rozmiary.Ta olbrzymia budowla kryje w sobie między innymi freski Giotta, Daddiego czy płaskorzeżby Donatella. Mamy tu także cenotaw Dantego, nagrobek Galileusza oraz Michała Anioła.
 oraz kolejny raz Dawida


a po intensywnym spacerku znów centrum  i  tym razem  wygłupy z przystojniaczkiem





 Tak dobiegł końca  kolejny dzień wyprawy,odpoczynek w   willi Rita w Montecatini  w


w otoczeniu cudownych kwiatów.

Następne Toskańskie miejsce które odwiedziłam,  to San Gimignano, maleńkie miasteczko zwane Włoskim Manhattanem
Wąskie uliczki budują niepowtarzalną
atmosferę,wieże zaś dodają


dostojności. Regionalne specjały kuszą turystów,wyśmienite wina śmieją się


do nas z witryn maluśkich sklepików,



a i kanapeczki przyrządza się tu wyśmienite ,lecz niestety- bardzo kaloryczne....,



 a po kanapeczce mocne espresso,aby mieć siłe na kolejne atrakcje.

Uwielbiam Włoskie targi,oj na tym w San Gimiliano można było się targować ,nabyłam kilka drobiazgów.



u tego Pana miałam ochotę kupić trochę kwiatów.....pewnie bym ich nie dowiozła









Jeszcze  tylko rzut oka na panoramę  i jazda w kolejne miejsce,





Tym razem Arezzo i jego  pochyłe centrum czyli Piazza Grande,oraz piękny toskański  kościół Santa Maria della Piave



Pustki, turystów prawie nie ma,więc można spokojnie pospacerować. Tym razem natrafiłam na niecodzienną  wystawę poświeconą   /jak sie od miejscowych osób dowiedziałam /   kobietom.

 Były to setki porozwieszanych różnych ubrań....
 w jakim celu?tego się nie dowiedziałam,ale zasugerowano co ARTYSTKA o nie znanym mi nazwisku miała na myśli,, Zdrowie kobiety,,




Podobno nastepnego dnia Yoko Ono miała otworzyć tę wystawę

Niestety cyklu fresków Pierra della Francesca nie mogłam już obejrzeć ,bo kościół był zamknięty,ale może 
uda mi się to następnym razem




Następnego dnia lokalnymi drogami udałam się do Lukki



Po drodze mogłamoglądac śliczne widoki


Lukka, rodzinne miasto Giacomo Pucciniego jest bardzo malownicze,i świetnie  rozwiązane architektonicznie, ponieważ centrum okalają wały  obronne,  które zostały przekształcone na trasę turystyczną - można sie po nich poruszać rowerem . Rankiem miasto  jest  prawie puste.
Starsza Pani rozkłada właśnie swój kram,
który za chwilkę zamieni się w piękny ogród

W jednym z okien wyleguje sie piesek,
a inny piesek  postanowił wyprowadzić
Pana na spacerek-oj ten lubi pozować do zdjęć

Starszy Pan zaczyna grać włoskie melodie,a miasto powoli zaczyna się budzić.


Tym razem poranną capucino wypiłam w niewielkiej cukierni w centrum .



Właścicielka w centralnym punkcie umieściła swoje zdjęcie na którym podaje swój regionalny chlebek  Papieżowi


To  miłe, że Włosi  kochali Jana Pawła,często go wspominają,cieszą się że mogli osobiście się z nim zetknąć
Wypiłam kawę po czym udałam się w stronę Katedry

Koronkowa  asymetryczna fasada katedry
 San Martina powstała w XIII,lecz  całość zapoczątkowała swoje istnienie już w wieku XI.


Na Placu Napoleona znów spotkałam już znajomego,, ogromniaka,,-fotogeniczny jest ,trzeba mu przyznać.















Kolejny kościół który zwraca uwagę  to San  Fredriano i jego złota mozaika


Kościół ten  należy donajstarszych  w Lucce,  nazwano  go  imieniem jego  biskupa  Fredriana ,którego  szczątki doczesne  spoczywaja  w podziemnej  krypcie.

Pod Pałacem Pretorio też są kramy z
kwiatami



Niestety,  tego dnia na Lukke miałam tylko trzy  godzinki, musiałam jechać dalej,tym razem do opisywanej poprzednio Pizy
W Pizie wstąpiłam  do baptysterium , aby posłuchać  prezentacji akustycznej tego miejsca



Po wyjściu z baptysterium przekąska w malutkiej Tratorii ,pizza z wytrawnym Chianti

i dalej do pracy

Nieopodal Pola Cudów znajduje się rzadko odwiedzany przez turystów Stary Cmentarz





Weszłam tylko na chwilę,ale następnym razem poświęcę temu miejscu zdecydowanie więcej czasu.
Ostatnim dniem  tego wypadu do Toskanii była Siena

 Ten kościół powyżej to San Domeniko a pod nim Fontanna di Fontebranda




Gotycka Katedra Matki Bożej Wniebowziętej w Sienie miała w założeniach  jej  twórców być największą świątynią świata, niestety to się nie udało, ale i tak wielkością przytłacza  .Mnie osobiście  bardzo przypomina Katedrę w Orvieto

Jedna ze sieńskich ulic to ulica gęsi.



Jest niesamowita,nie pamiętam dlaczego są tutaj umieszczone,może to jest symbol jednej z kontrad ?

Wąziutkie uliczki w Sienie są bardzo sympatyczne,a takich dekoracji nie
brakuje,dlatego tak bardzo lubię tu wracać .